Na szybko wieści, żebyście wiedzieli co się dzieje, przez weekend nie miałam internetu
Jak zobaczyłam Bena w sobotę to myślałam, że psa podmienili. Sierściuch mu się zmienił, wygładził, nie śmierdzi, brzuchol wrócił do normy jako takiej (nie jest twardy i odstający), zupełnie inaczej radzi sobie z tylnymi łapami, w których był te zaniki mięśni. Staruszek chciał nawet poskakać za patykiem
Z sunią rezydentką dogadują się. Dziewczyna chce się z nim bawić, zaczepia go, ale siwy jest oazą spokoju w jej przypadku, nie za bardzo bawić się chce. Ale tolerują się wzajemnie. Nie ma strachu, beagelka nie omija go już szerokim łukiem, zdarza się jej nawet przejść mu wprost pod brzuchem heh.
Okazało się, że do samców Ben ma zupełnie inny stosunek. 7 miesięcznego buletriera spacyfikowała od razu na początku, przy pierwszym spotkaniu. Szczeniak się nakrył łapami, poleciało trochę krwi, ale od tego momentu całkowicie mu się podporządkował i raczej neutralnie było. Benek wydawał tylko z siebie warki kiedy tamten próbował wejść na werandę, zbliżał się za bardzo. Ewidentnie pilnuje. I swego miejsca i swoich ludzi. Mojego siwego też nie zaakceptował. Rico, swoim zwyczajem, trzymał dystans, pokazywał, że nic do niego nie ma, za każdym razem jak staruszek podchodził najeżony, mój w tył zwrot i coś na zasadzie "nie bij mnie już sobie idę", ale parę razy Benek po prostu za nim krążył, ewidentnie szukając otwartego konfliktu. A więc okazało się, że starszy Pan wcale nie jest takim biednym, uległym pieskiem, który z każdym się dogada. Ma charakter dominujący.
Odnośnie zdrowia. Weterynarz w sobotę dokładnie go zbadał. Ogólnie nie jest w złym stanie. Najgorsze jest to, że ma jeszcze jednego guza w okolicach odbytu, mniejszego niż tamten, ale trzeba go wyciąć. Ma też uraz piątego palca, nie wygląda to najlepiej, jest spory stan zapalny, zanokcica. Będziemy próbowali leczyć to lekami przeciwzapalnymi i antybiotykiem, ale jeśli się nie uda to palec będzie wycinany razem z guzem w drugiej połowie września pewnie. W uszach chłopak ma drożdżaki, dosyć mocno zaognione są. Sierść nie jest w najgorszym stanie, ale łupież ma i lekkie zaczerwienia skóry, więc czeka go seria kąpieli. Wyniki badania krwi są w normie. Chłopak ma uszkodzone serducho (niedomykalność zastawki?), są szmery. Wet powiedział, że to uszkodzenie mechaniczne, ze starości, stresu...generalnie Ben nie może biegać przy rowerze, czy być mocno eksploatowany.
To chyba na ten moment na tyle.
Wydatki na ten moment wyglądają tak:
Lekarz wet (wizyta, czyszczenie uszu, gruczołów, leki p/zapalne, badanie krwi, leki na uszy) 140zł
Leki na odrobaczenie (Profender 4 tabletki) 60zł
Legowisko 70zł
Kaganiec 24zł
Antybiotyk do wykupienia w aptece - będzie kupowany dzisiaj, to dam znać.
Razem: 294zł
Wpłynęło 530zł na Bena. Więc mamy jeszcze 236zł (minus antybiotyk). Zostanie jeszcze trochę na operację wycięcia guza (wet powiedział, że to koszt ok 200zł, zrobi najtaniej jak się da, za usunięcie palucha, jeśli będzie trzeba, nie weźmie dodatkowo).
Postaram się znaleźć trochę czasu w tygodniu to wrzucę rachunki, które mam, i zdjecia Bena jak tylko Jacek podeśle.
Pytajcie jeśli o czymś zapomniałam